5 MARCA 2021

Powrót sztafety

Fot. Julia Piątkowska

Maciej Staręga, Kamil Bury, Dominik Bury i Mateusz Haratyk zajęli 14. miejsce w rywalizacji sztafet. Nasi panowie, podobnie jak dziewczyny, zostali zdjęci z trasy przed czasem. To był bieg rozgrywany w trudnych warunkach. W nicy padał deszcz, a nad ranem zaczął sypać gęsty śnieg. Nie było łatwo trafić z przygotowaniem nart. Zwłaszcza na styl klasyczny.

W polskiej drużynie na wystrzał poszedł Maciej Staręga. Nasz zawodnik dzielnie trzymał się do połowy dystansu, a potem wyraźnie osłabł. - Nie wykonałem swojego zadania. Jest mi przykro, a nawet wstyd. Walczyłem ze swoim organizmem, a nie z rywalami - mówił Staręga.

Nasz biegacz przyznał, że był zdenerwowany przed startem. Na nim spoczywała dużą odpowiedzialność. Miał stracić jak najmniej. Z planu jednak niewiele wyszło. Drugim w "klasyku" był Kamil Bury. Ten w Oberstdorfie borykał się z problemami zdrowotnymi, ale ostatecznie stanął na starcie. - Przed tym startem przeprowadziłem długie rozmowy z trenerem. Powiedziałem, że nie czuję się gotowy na ten bieg. Trener postanowił mnie jednak wystawić w składzie. Nie miałem wyjścia. Zabrakło mi trochę kondycji. W końcu w ostatnich dniach głównie leżałem - powiedział Kamil Bury.

Jego zmienił młodszy brat Dominik. I nie był on zadowolony z występu. - Nie miałem obok siebie żadnego zawodnika, więc nie wiedziałem, jak biegnę. Nie czułem się przez to dobrze na trasie. Jestem zły. Gdyby każdy z nas był w formie, to tę sztafetę stać jest na znacznie lepsze wyniki - ocenił.

Na ostatnią zmianę zdążył on jeszcze wypuścić Haratyka. Ten jednak został szybko zdublowany. - Chcieliśmy dobiec do mety i to był nasz cel. Przyznam, że nie miałem wielkiej motywacji w sytuacji, kiedy zobaczyłem, że zaraz pewnie będę zdublowany. Nie jest to nic miłego - powiedział Haratyk.

Złoty medal wywalczyli Norwegowie. Wyprzedzili oni Rosjan i Francuzów. Nasza sztafeta powróciła do rywalizacji w mistrzowskiej imprezie po czterech latach przerwy.

Źródło: PZN